piątek, 26 sierpnia 2011

ROZDZIAŁ 1


-Hej Alice! –krzyknęła Victoria z drugiego końca korytarza i zaczęła przeciskać się przez tłum w moją stronę.
-Hej –odpowiedziałam, kiedy stanęła obok mnie
   Victora była moją najlepszą koleżanką od kilku miesięcy, ponieważ przeniosłam się do tej szkoły kiedy miałam iść do jedenastej klasy. Mogłam zacząć od nowa, udawać że wszystko jest OK. I tak było do czasu. Miałam na początku wielu „przyjaciół”, później się ode mnie odwrócili. Dlaczego? Dowiedzieli się o mojej matce i o tym że nie mam aż tak dużo pieniędzy. Zostali ze mną Victoria, Andy i… no to raczej tyle. Nie mam nikogo więcej, można powiedzieć że na swój sposób jestem samotna i nie mam komu się wyżalić, zdradzić sekretu. Nie potrafię zaufać. I nie zdziwiłabym się gdyby mi też nie zaufano. Okłamywałam ludzi ze szkoły i czasem muszę okłamać Victorię i Andy’ego.
-Co tam u ciebie? –zapytała się jak zawsze uśmiechnięta przyjaciółka   
-Jakoś leci –odpowiedziałam
-Uwaga, uwaga nadchodzi Andy –krzyczał Andy idąc korytarzem i przybijając piątki kumplom
    Pokręciłam głową z dezaprobatą.
-Ale mi nowość, Andy zapowiada swoje własne przyjście- mruknęła Victoria
   Wzruszyłam ramionami.
-Hej dziewczyny –wita się radośnie Andy i dodaję –Victoria oho znowu na kolorowo –krzywi się teatralnie
-Masz coś do mnie –odezwała się Victoria.
   Victoria zazwyczaj ubiera się na kolorowo. Niebieskie, różowe czy też pomarańczowe dżinsy i kolorową bluzkę. Do tego spina swoje czarne długie włosy wysoko w koński ogon.
-Ej, ej, ej koniec przegadywania się – powiedziałam –spóźnimy się ma lekcję jak się nie ruszycie i nie weźmiecie książek z szafki
   W tej chwili zadzwonił dzwonek.
-No pięknie –mruknęła Victoria pędząc do swojej szafki
   Obróciłam się wstukałam kod i wyjęłam książki do historii. Przyszedł Andy i popędziliśmy na lekcję.
   Tak mijał dzień. Nuda. Nadchodziła godzina dwudziesta druga, a ja siedziałam w pokoju i znowu rozmyślałam co by było gdybym mieszkała z Jackiem.
Alice nie ma co. –mówiłam sobie w myślach
  Bo nie było co. Jego w moim życiu nie było. A ja miałam jeszcze troszeczkę nadziei że on przyjdzie, przytuli mnie i zabierze od matki. Żyłam tak. Co dzień rozmyślałam co by było gdyby. Myślałam jaki on jest jak wygląda, czy ma żonę i dzieci.
-Weź się w garść! –krzyczała matka wchodząc do pokoju z butelką piwa w ręce
-O co ci chodzi? –zapytałam w miarę spokojnie
-A o nic –odpowiedziała i ze śmiechem wyszła z pokoju
   Do oczy zaczynały napływać mi łzy. Zaczynały cieknąć po policzkach. Miałam chwile słabości. Czasem miałam atak płaczu. Płakałam użalając się nad sobą i swoim żałosnym życiem. Chciałam zasnąć i nigdy się nie obudzić. A raczej urodzić się kimś innym (uznawałam reinkarnację). Naglę zgasło światło. Leżałam w ciemności a po moich policzkach spływały łzy. Oczy powoli mi się zamykały. Zapadałam w sen, w którym- miałam nadzieję –wszystko będzie lepsze. Zasnęłam. Śniło mi się że biegnę wąskim krętym korytarzem gdzie na jego końcu znajduję się cudna kraina; kraina gdzie wszyscy są szczęśliwi, spełniają marzenia; kraina tak kolorowa że aż kreci się w głowię. Biegam po łące z przyjaciółmi, śmieję się nie zamartwiam. Nagle zrobiło się czarno i zmieniły się obrazy w mojej głowię. Teraz byłam na korcie tenisowym z jakimś nie znanym mi mężczyzną.
-Witaj –mówi mężczyzna.
-Hej –odpowiedziałam, tyle że on nie zwracał na mnie uwagi.
   Podążyłam wzrokiem w miejsce gdzie patrzył i zobaczyłam kobietę, piękną kobietę. Ubrana była w czarną elegancką sukienkę, która z pewnością nie nadawała się do gry w tenisa. Zresztą mężczyzna też nie był ubrany jak na tenisistę przystało. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę.
-Masz to co miałeś mieć? – odzywa się kobieta
-Może mam, może nie- odpowiada facet
-Jony, słuchaj nie mam czasu na dziecinne gierki dajesz mi to co masz mi dać i odchodzę –mówiła kobieta ze zniecierpliwieniem
-A ty masz to co miałaś mieć? –zapytał mężczyzna
-Ja? Ja nic nie miał mieć
-A to ciekawe
   Jony zbliżał się kobiety i naglę wyjął nóż. Duży i ostry. Robił zamach i wbił jej prosto w serce. Trysnęła krew. Ja byłam we krwi, on, jak i kort tenisowy. Wydałam z siebie zduszony okrzyk. Mężczyzna dumny z siebie schował zakrwawiony nóż zostawił ciało kobiety i wyszedł. Wtedy się obudziłam. Była siódma rano i w pokoju było jasno. Wstałam i stanęłam przed lustrem. Byłam cała we krwi.

czwartek, 25 sierpnia 2011

coś o mnie na początek ;D

Imię - Iza
Nazwisko- po tatusiu 
Zainteresowania - gra na gitarze, pisanie opowiadań, lubię pomagać innym bo wiem że nie tylko ja mam problemy :)
Ulubiona muzyka - nie mam słucham wszystkiego co się natrafi
Ulubiony film- Och, też nie mam najczęściej oglądam horrory i filmy fantastyczne 
Ulubione książki- fantasy 

A tak ogólnie o mnie? Jestem jaka jestem i nikt mnie nie zmieni, lubię to co lubię, słucham tego czego słucham i nikt mi nie zabroni. Jestem księżniczką w mojej własnej bajce, bohaterką swojej własnej opowieści itp..

O blogu: będzie to blog z opowiadaniem o szesnastolatce zaczynającej wszystko od nowa itp. (czytajcie to się dowiecie), będę tu czasem zamieszczała coś o mnie, jakieś foty, książki które warto przeczytać itp. 


PROLOG


  Nie chcę żyć przeszłością, dla mnie to bolesne wspomnienia, które teraz bladną. W mojej pamięci widzę to wszystko przez mgłę. Jednak coś pamiętam. Co pamiętam to wam powiem, a raczej napiszę.
    Moja mama Meg urodziła mnie w wieku szesnastu lat. Mój ojciec Jack był od niej o rok starszy. W dzień moich urodzin odszedł od nas. Pierwszy lipca, moje jak i jego urodziny i koszmarny dzień dla matki. Podobno- ponieważ nie jestem pewna –trzymał mnie na rękach i mówił że odchodzi. Czy to ma sens? Odszedł i nie wrócił. Matka wpadła w nałóg. Narkotyki, alkohol, papierosy. Zapominała o moich urodzinach, nie chodziła do szkoły na zebrania. Mając trzynaście lat i mając wszystkiego dość zaczęłam rozpaczliwie szukać ojca. Wydawało mi się to strasznie proste Alice Moon szuka Jacka Moon. Czy to mogło być skomplikowane? Znałam jego datę urodzenia, imię, nazwisko. A jednak było. Zmienił adres i numer telefonu. Wtedy zrozumiałam że życie nie jest proste i może nigdy nie spełnię swoich marzeń, jednak muszę żyć dalej. Poddałam się. Przestałam szukać ojca, powoli traciłam nadzieje. Uchodziła ze mnie powoli i prawie nie zauważalnie, jednak wiedziałam co się ze mną dzieję. Wiedziałam że za kilka dni, tygodni, miesięcy czy też lat stracę ją i wszystkie marzenia, a wtedy przestane dbać już o resztę.